Niemcy mordowali Niemców

Niemcy ogromnie obawiali się potencjału duchowego, intelektualnego i patriotycznego pomorskiego duchowieństwa. Dlatego postrzegali księży, jako śmiertelnych wrogów. W nocy, z 13 na 14 października, w Starogardzie i okolicy członkowie Selbstschutzu aresztowali 33 lub 31 księży. W tej nocnej akcji uczestniczyli Volksdeutsche, m.in. przebrany w księżowskie szaty Egon Sievert (żonaty z Polką) oraz Gerhard Wiechert przebrany w mundur, jaki nosiło Wojsko Polskie przed wojną (służył jako podchorąży w pułku ułanów w Grudziądzu).

Wśród aresztowanych księży byli dwaj Niemcy: ks. Kasimir Schliep (29 lat) – wikariusz z Lubichowa oraz proboszcz Bobowa ks. Josef Kuchenbecker (58 lat). Ksiądz Kuchenbecker zawinił brakiem posłuszeństwa. Nie słuchał wezwań biskupa Splitta i hitlerowskich nakazów. Odmówił zgody na pochówek volksdeutschów rzekomo zamordowanych przez Polaków. Ten sam ksiądz odmówił parafianom (1919 rok) zgody na odśpiewanie „Boże coś Polskę”, nie chcąc czynić ze świątyni agory.

Jednak 20 lat później, odmówił także wygłaszania kazań w języku niemieckim dla polskich parafian. W starogardzkim więzieniu, duchowny Kuchenbecker odważył się skrytykować hitlerowców, za co zapłacił wysoką cenę. Z relacji księdza Ignacego Stryszyka: „Po chwili jednak urywają się tam za drzwiami krzyki, słychać rzężenie i jęki. Wreszcie otwierają się drzwi. Wychodzi ks. Kuchenbecker, lecz jakże zmieniony. Na czole wycięto mu nożem swastykę. Krew spływała mu obficie po oczach i wargach, plami ubranie. Ponieważ rąk z powodu zmasakrowania unieść nie może, by zetrzeć krew z oczu, posuwa się jakby omackiem ku naszemu szeregowi i dmucha, aby usunąć krew, zalewającą mu strumykami oczy i twarz.”

Kilka dni później wraz ze swoimi braćmi w kapłaństwie trafił do szpęgawskach dołów śmierci.

Scroll to top