Zbrodnia Szpęgawska

Las Szpęgawski został wybrany na miejsce mordu z kilku powodów. Był to olbrzymi kompleks leśny o powierzchni ponad 7000 ha. W 1939 r. w miejscu zbrodni znajdował się piaszczysty teren powyrębowy, którego właścicielem był niemiecki baron Joachim von Paleske. Obszar ten był niezamieszkały i posiadał dogodny dojazd z pobliskich miast: Starogardu, Gniewu, Pelplina i Tczewa. Miejsce egzekucji otaczały gęsto rosnące drzewa. Niemcy dodatkowo strzegli wstępu, aby morderstwa nie wyszły na jaw.


Nauczyciele prowadzeni na rozstrzelanie 01.11.1939 r. w Fordonie /Ze zbiorów IPN

Za zbrodnię odpowiadała III Rzesza oraz podległe jej Wehrmacht, Gestapo, SS, SA, EK 16, Landresgandarmerie. Komandami odpowiedzialnymi za mordy dowodzili funkcjonariusze SS, wchodzący w skład m.in. sztabu Einsatzkommando 16 oraz Selbschutzu. Na czele starogardzkich sił „niemieckiej samoobrony”stał Paul Drews. Strukturami powiatowymi kierował Johann von Plehn. Do aktywnych członków należeli Gerhard Wichert i Egon Sievert. W wielu powojennych zeznaniach zostali oni przedstawieni jako zwyrodnialcy.

Nocą z 12 na 13 września 1939 r. na ul. Gdańską w Starogardzie podjechały ciężarówki z uzbrojonymi SS-manami i członkami Selbstschutzu. Znajdowały się tam wówczas baraki robotnicze. Kazano wyjść na ulicę wszystkim mężczyznom, bijąc przy tym pałkami i szarpiąc. Wszystkich zmuszono do ustawienia się w rzędzie, po czym oświetlano ich twarze latarkami. Część z mężczyzn wywieziono do starogardzkiego więzienia, pobito i wypuszczono na drugi dzień. 11 nieszczęśników wywieziono do lasu nieopodal miejscowości Ciecholewy, gdzie zostali zastrzeleni. Ich ciała leżały kilka dni w lesie przy drodze z Kokoszkowych do Szpęgawska, a Niemcy nie dopuszczali do pogrzebania ich wystawiając wartę. Wśród ofiar był młody harcerz, mający wówczas 19 lat Józef Grzybek, który kilka dni wcześniej miał rzucić jakimś przedmiotem w stronę niemieckiego wozu i krzyczeć antyniemieckie hasła, przez co podejrzewa się, że wykonana zbrodnia mogła być odwetem za ten czyn. Był to początek szpęgawskiego terroru. Na wieść o tym, co stało się w lesie, zgodnie z planem niemieckiego sztabu w Starogardzie wśród Polaków zapanowała atmosfera strachu i niepewności.


Harcerz Józef Grzybek/Ze zbiorów Stowarzyszenia RGPM

Dnia 4 września 1939 r. do szpitala przybył oddział SS-Wachsturmbann „Eimann”, pod dowództwem SS-Obersturmführera Karla Braunschweiga, odpowiedzialny za akcję „T-4”. Miała ona na celu wymordowanie wszystkich osób z niepełnosprwnościami. 10 września 1939r. został zamordowany pierwszy pacjent Zakładu Psychiatrycznego w Kocborowie Augustyn Krzyża. Zakazano uprzątnięcia jego ciała, które leżało kilka dni na podłodze. Przyprowadzano do niego innych pacjentów i zastraszano, że skończą tak samo jeśli nie będą wykonywać poleceń. Od tej pory na porządku dziennym stało się poniżanie i bicie, a także ograniczono im racje żywieniowe. Według Niemców chorzy stanowili „bezwartościowy balast dla społeczeństwa”, lub za „życie niewarte życia”. Od 22 września 1939 r., do 21 stycznia 1940 r., codziennie wywożono pacjentów do Szpęgawska. Rozstrzelano tam 1689 chorych, w tym 75 obywateli innych państw. Od lutego 1940r. w ramach akcji „T-4” pacjentów wywożono do obozów zagłady lub zabijano zastrzykami z luminalem.



SS Obersturmbannführer Hans Freidemann Götze obok Alberta Forstera/Ze zbiorów Stowarzyszenia RGPM

Na przestrzeni września i października 1939 r. Niemcy przystąpili do mordowania kociewskich Żydów. W Starogardzie mieszkało ich przed wojną około 143. Wielu z nastaniem wrześniowych walk opuściło Kociewie. Dnia 19 października 1939 r. władze okupacyjne wezwały pozostałych Żydów do magistratu pod pozorem omówienia zagadnień związanych z obroną przeciwlotniczą. Przybyłych przeprowadzono do pobliskiej synagogi, bestialsko pobito, a następnie prawdopodobnie wywieziono do Lasu Szpęgawskiego, gdzie dokonano mordu. Istnieje również inna wersja tej zbrodni, wedle której Żydzi zostali rozstrzelani w bożnicy, a ich ciała wywieziono do Szpęgawska.

Straszny los spotkał polskie duchowieństwo z powiatów starogardzkiego i tczewskiego. Ówczesna diecezja chełmińska straciła około połowę kapłanów. Księży przewożono do więzień i poddawano torturom. Jako osoby, które w sposób szczególny wpływały na Polaków traktowano ich z dużo większym okrucieństwem. Jednym z aresztowanych był ks. Reginald Krzyżanowski z Sumina. Członkowie Selbstschutzu wybili mu zęby, przemocą wlewali wódkę do ust, kazali rozebrać się do naga i chodzić na kolanach. Księdzu Józefowi Kuchenbeckerowi z Bobowa oprawcy wycięli nożem swastykę na czole.



Ksiądz Reginald Krzyżanowski/Ze zbiorów Stowarzyszenia RGPM

W październiku 1939r. rozpoczęła się akcja aresztowań nauczycieli. Osadzano ich w skórczewskim młynie i starogardzkim więzieniu. Według zeznań Alfonsa Kulinga bito ich i znęcano się psychicznie, między innymi każąc pod przymusem powtarzać „Będziemy umierać za to, że jesteśmy Polakami”. Zamykano w przepełnionych i zimnych celach, w których ciężko było funkcjonować. Nie posiadali dostępu do środków higieny i głodzono ich. Do największej egzekucji doszło 20 października 1939 r. Rozstrzelano wówczas 43 nauczycieli. W czasie wojny na Kociewiu zginęło ponad 200 pedagogów z tego ok. 100 w Lesie Szpęgawskim.



Konferencja-nauczycieli w Zblewie – 1939 r. Większość z nich zginęła w Szpęgawsku/Ze zbiorów Piotra Pliszki

Przed egzekucjami ofiary zamykano w miejscach odosobnienia, które znajdowały się m.in. w starogardzkich więzieniu i baszcie, gniewskim zamku, tczewskich koszarach, skórczewskim młynie czy pelplińskim Seminarium Duchownym. Więźniów zmuszano do pracy fizycznej – odgruzowywali ruiny, pogłębiali staw i sprzątali ulice. Znęcano się nad nimi psychicznie i fizycznie. Były więzień starogardzkiej baszty Walerian Blank zeznał po wojnie: „Zostałem aresztowany 1 listopada 1939r. […] do 11 listopada 1939r. W tym czasie miałem możność widzieć bicie i mordowanie przez gestapo. Mordowali systemem poprzez strzelanie i wieszanie na własnych szalikach, a kobiety przed tym były gwałcone. […] W nocy [więźniowie] byli wywożeni do zakopywania”.

Las Szpęgawski był miejscem straceń ludności z powiatów: starogardzkiego, gniewskiego, tczewskiego, świeckiego oraz częściowo kościerskiego i bytowskiego. Zginęły też setki osób z innych części kraju. Do dziś nie udało się ustalić ostatecznej liczby ofiar oraz ich personaliów. Na koniec 1944 r., na wieść o zbliżającej się ofensywie sowieckiej, Niemcy zacierając ślady zbrodni odkopali i spalili większość zwłok, po czym pozostałości dodatkowo zmielili i wywieźli w nieznanym kierunku. Zachowały się relacje, że prochy ofiar mogły zostać przeznaczone jako nawóz rolniczy.


Funkcjonariusze bydgoskiego Selbstschutzu w pełnym umundurowaniu 1939 r. /Ze zbiorów IPN

Niemcy wiedzieli, że odkrycie śladów ludobójstwa mogłoby wywołać ogromne konsekwencje międzynarodowe, gdyż sami odkryli w 1943 r. miejsce egzekucji polskich oficerów w Katyniu pod Smoleńskiem, wykonane przez Armię Czerwoną z rozkazu Józefa Stalina. Śmierć 20 tysięcy polskich patriotów z 1940 r. wykorzystali po odkryciu propagandowo do podważenia wiarygodności Związku Sowieckiego, jako sojusznika aliantów, a przede wszystkim do wywołania biernej postawy polskiego społeczeństwa na wieść o wkraczaniu Armii Czerwonej na dawne tereny II Rzeczypospolitej.



Jeden z grobów szpęgawskich/Ze zbiorów Piotra Pliszki 

W Lesie Szpęgawskim mogło zginąć nawet 7 tys. osób, z czego ustalonych zostało około 2400 nazwisk. Jakimś cudem ocalał jeden grób masowy na miejscu zbrodni, w którym znaleziono ciała nauczycieli. W innych zatarto ślady zbrodni. Na terenie cmentarza znajdują się 32 zbiorowe mogiły w jednym kompleksie oraz 7 mogił oddalonych o 500-1000 m.



Jeden z grobów szpęgawskich/Ze zbiorów Piotra Pliszki 

Podobnych zbrodni dokonano na całym Pomorzu Gdańskim, gdzie zginąć mogło nawet 40 tyś. Polaków. Eksterminacja ta miała charakter ściśle zaplanowanej operacji i jako ciąg zdarzeń powinna niebawem zostać sklasyfikowana przez historyków jako pierwsze zaplanowane i w pełni wykonane ludobójstwo podczas II wojny światowej. Zbrodnie w Szpęgawsku, ale także między innymi w Mniszku, Fordonie, Karolewie, Piaśnicy i ok. 400 innych miejscowościach noszą nazwę „Zbrodni Pomorskiej”.

Autor: Joachim Choina